Stres jest wyzwalany przez następujące czynniki:
POLECAMY
- stereotypy typu: „pobieranie krwi nie jest miłe”, „u dentysty zawsze boli”, „zawsze jest nieprzyjemnie”,
- poprzednie nieprzyjemne doświadczenia własne i cudze związane z wizytami i zabiegami, które miały miejsce w przeszłości (w tym trudny i/lub bolesny zabieg),
- poczucie zagrożenia u pacjenta w sytuacji mu nieznanej (pierwsza w życiu wizyta u specjalisty),
- myślenie negatywne pacjenta (zamiast: „dam radę” – „nie wytrzymam tego, to będzie strasznie bolało”),
- bezpośrednie interakcje pacjenta z personelem medycznym i pomocniczym (recepcjonistka, asystentka, lekarz, pielęgniarka),
- niezaspokojona potrzeba wyciszenia czy rozwiania wątpliwości już w gabinecie,
- nastawienie pacjenta i jego osobowość,
- ból, uczucie dyskomfortu, upływający czas, który pacjent spędza w gabinecie, a także w poczekalni przed wizytą.
Utrudnienia ze strony pacjenta
Pacjent zestresowany silniej odbiera bodźce, jest niezwykle wyczulony na treść komunikatów, które słyszy, oraz na sposób ich wypowiadania. Jako klient pod wpływem stresu mocniej przeżywa wizytę. Zwraca wtedy szczególną uwagę na takie elementy wpływające na jakość całej wizyty w gabinecie, jak: ton głosu, kolor pomieszczenia, zapach (gabinetu, lekarza – jego ciała i oddechu), dźwięki (wydawane przez sprzęt), gestykulację, miękkość ruchów, wyraz twarzy, życzliwość lub jej brak w kontakcie z pacjentem.
Zagrożeniem jest też fakt, że pacjent z niewyciszonym stresem po wizycie u lekarza, nadal przekonany, że „u takich lekarzy zawsze jest strasznie”, będzie mniej chętnie przychodził na wizyty (dopiero gdy będzie bolało szósty dzień i/lub nie będzie mógł spać ani jeść), będzie częściej się spóźniał i odwoływał wizyty (każdy powód jest dobry, byleby odsunąć w czasie wizytę np. u dentysty), surowiej oceniał lekarza i jego zespół oraz gabinet. Zestresowany pacjent zapamięta każdy najmniejszy błąd personelu, a może nawet opisze go w internecie czy opowie o nim wszystkim tym, którzy będą chcieli o tym słuchać.
Jak sobie radzić? Unikanie błędów
Najważniejsze jest to, aby pamiętać, że stres nie zależy od wieku – tylko inaczej się uwidacznia. Dorośli nie płaczą, wchodząc do gabinetu i nie mówią, że nie otworzą buzi, a po wizycie nie domagają się naklejki za odwagę. Co nie znaczy, że nie denerwują się równie mocno jak dzieci.
Kolejny aspekt jest taki, że jeśli pacjent będzie doinformowany, przygotowany na pewne zjawiska – będzie je łatwiej akceptował (przewidywalny stres to mniejszy stres). Dlatego warto przygotować pacjenta do wizyty, szczególnie tej o bolesnym, nieprzyjemnym charakterze. Warto porozmawiać z pacjentem, edukować go w zakresie działań w gabinecie i tego, co może się dziać po powrocie pacjenta do domu. Lepiej nie używać takich słów, jak „strach” czy „ból” – powodują one jednoznaczne skojarzenia w umyśle pacjenta i wyzwalają reakcje wprost przeciwne do tych, które lekarz chciałby wywołać.
Stres u pacjentów łagodzi przyjemna poczekalnia i gabinet, krótki okres oczekiwania pod gabinetem na swoją kolej, łagodne kolory w pomieszczeniu, miła i spokojna dyskusja z pacjentem połączona z doinformowaniem. Mniej stresujące dla pacjenta będą również np. trzy wizyty zamiast sześciu (o ile jest to możliwe).
Dlaczego trudni pacjenci są trudni?
Każdy człowiek, wchodząc w relacje z drugim człowiekiem, nastraja swój organizm do spotkania albo też nie przygotowuje się wcale. Pacjenci, odwiedzając gabinet lekarski i dentystyczny, często ulegają stereotypom. Przez lata utarło się, że spotkanie z dentystą jest niezbyt przyjemne, a w prywatnych gabinetach – drogie, do urologa nie chodzą zdrowi mężczyźni, bo profilaktyka jest niepotrzebna, kiedy jest się w sile wieku, ginekologa przestaje się odwiedzać po urodzeniu dzieci. Pacjenci mają też za sobą doświadczenia związane z bólem czy nieprzyjemnymi odczuciami, jakie towarzyszyły im w przeszłości podczas wizyt w gabinetach stomatologicznych, zabiegowych i w ambulatoriach. Ich umysły mogą być też obdarowane wspomnieniami przyjaciół i rodziny, pełne niezbyt pozytywnych obrazów. Kolejny aspekt stanowią pacjenci, którzy boją się nieznanego, denerwują, przeczuwając najgorsze. To wszystko wystarczy, by niekoniecznie dobrze się nastawić przed spotkaniem z lekarzem, nawet rodzinnym.
Przykład
Mąż przychodzi do dentysty z żoną. On siada na fotelu, ona staje nad nim i mówi, składając ręce: „Mój ty biedaku, jak teraz to wytrzymasz… To taki okropny ból, zaraz poczujesz… Oj, oj, oj!”.
Możliwy wynik:
Pacjent usztywnia się, mimo że ma już ponad 50 lat. Widać pot skraplający się na jego czole, wyraźnie boi się tego, co zaraz się stanie. Dentysta mówi: „Już, już – tylko podam znieczulenie i przestanie boleć”. Żona pacjenta mówi: „Trochę ci lepiej, co? Biedaku… Ale pamiętasz, jak Krysia mówiła, że znieczulenie nie zawsze działa…”. Stomatolog reaguje natychmiast i mówi: „To znieczulenie działa od razu i zawsze na tyle mocno, że gwarantuję brak jakichkolwiek dolegliwości w trakcie wizyty. Dysponuję najnowszym sprzętem, proszę spokojnie. A panią zajmie się nasza miła pani Ania, recepcjonistka, i przygotuje pani coś chłodnego lub gorącego do picia” (wchodzi pani Ania i zaprasza żonę pacjenta do poczekalni). Pacjent widocznie rozluźnia się, znieczulenie już działa, a głównego stresora – żony – nie ma już w pobliżu.