Maciek spędził całe popołudnie i większą część wieczoru w samochodzie, jeżdżąc bez celu po mieście. Cieszył się, że ma wymówkę, aby nie odbierać telefonu, który dzwonił praktycznie bez przerwy odkąd odjechał sprzed domu. Noc zapadła niepostrzeżenie i stanowczo za szybko. Ulice rozświetlały latarnie, barwiąc miasto obrzydliwym, mdłym pomarańczowym światłem. Gdy Maciek niemal nie wjechał w tył mercedesa stojącego na światłach, zrozumiał, że nie może spędzić za kółkiem całej nocy. Przejeżdżał obok kliniki, w której jutro miał przyjmować, gdy spojrzenie przyciągnął jasno świecący napis naprzeciwko HOTEL.
POLECAMY
W sumie zdarzało mi się tam chodzić na lunch w przerwie w pracy… – pomyślał Maciek, szybko wykluczając pozostałe opcje, takie jak: powrót do domu, czy spanie w samochodzie. Zmęczony doktor zaparkował swoje Volvo na parkingu. Idąc chodnikiem do wejścia, wpadł na młodego chłopaka o pospolitej urodzie i zgodnie z nowoczesną modą – kapturem na głowie. Obaj wymruczeli niewyraźne przeprosiny pro forma, a potem każdy poszedł w swoją stronę. Maciek nie zrobił nawet dwóch kroków, gdy poczuł jak zawibrowała mu kieszeń – przyszedł kolejny SMS. Wyciągnął komórkę.
– Powiadomienie o zapełnieniu poczty głosowej – odczytał i odblokował telefon. Na ekranie wyświetliła się długa lista nieprzeczytanych SMS-ów i nieodebranych połączeń. Oczywiście kontakt na pierwszym miejscu podpisany był BAŚKA, a reszta… była już Maćkowi obojętna. Palec doktora zawisł nad wyborem połączenia. Miał już wcisnąć zieloną słuchawkę i oddzwonić, gdy przed oczami powrócił obraz Baśki całującej się z Tomkiem. Dłoń z telefonem zadrżała. Palce zacisnęły, aż zbielały kostki. Nie mogę… pomyślał i całkiem wyłączył telefon. Mignęło logo producenta i ekran wygasł. Zapanowała ciemność. Stał pod jedyną latarnią uliczną z wypaloną żarówką. Maciek przez chwilę delektował się mrokiem. Taką przyjemną pustką nieskładającą żadnych fałszywych obietnic. Łapczywie nabrał chłodnego jesiennego powietrza, jakby zaraz miał się udusić. Potrzebował oddechu niczym tonący, który zanurza się coraz głębiej w lodowatej, ciemnej kipieli. Lecz zamiast wody zalewały go piętrzące się problemy i kłopoty, a ratunku nie widać. Zawiał listopadowy wiatr, który z łatwością przeniknął przez marynarkę i skórę zaatakowały zimne igiełki. Maciek zadrżał i ruszył chodnikiem do, jak miał nadzieję, małej ostoi spokoju na dzisiejszą noc.
Wszedł do jasnej, przestronnej i gustownie urządzonej w beżowo-brązowych barwach hotelowej recepcji. Zza biurka powitała go miła i uśmiechnięta blondynka w czarno-białym uniformie. Recepcjonistka szybko i profesjonalnie załatwiła formalności związane z wynajęciem pokoju. Kobieta nie dała po sobie poznać zmieszania na wieść, że Maciek nie ma bagażu. Z profesjonalnym uśmiechem szkoły hotelarskiej, zwanym „klient ma zawsze rację”, wydała kartę do pokoju, poinformowała, że doba kończy się o dziesiątej i jakby chciał przedłużyć pobyt, to powinien ten zamiar zgłosić obsłudze do ósmej. Na koniec życzyła pr...
Pozostałe 90% treści dostępne jest tylko dla Prenumeratorów
- Roczną prenumeratę dwumiesięcznika Forum Stomatologii Praktycznej
- Nielimitowany dostęp do całego archiwum czasopisma
- ...i wiele więcej!